Katowice

Betonowe marzenia. Jak w szarym PRL-u Śląsk sięgał chmur?

today06.11.2025 07:02

Tło
share close

Kiedy myślimy o architekturze PRL-u, zwykle mamy przed oczami szarą monotonię: powtarzalne bloki z wielkiej płyty, jednakowe osiedla i błoto na budowach. Ale na Śląsku było inaczej. To tutaj, w sercu przemysłu, ambicje były większe, a marzenia – dosłownie – sięgały chmur. W epoce Edwarda Gierka, który sam pochodził ze Śląska, region ten stał się wizytówką „propagandy sukcesu”. A nic tak nie świadczyło o sukcesie jak wysokość. Podczas gdy reszta kraju budowała skromnie, Katowice i okoliczne miasta pięły się w górę, tworząc budynki, które na dekady zdominowały panoramę regionu.

Powiew Zachodu, czyli Stalexport

Przez lata absolutnymi królami katowickiego nieba były dwa bliźniacze wieżowce Stalexportu. Ukończone na początku lat 80., były jak powiew luksusu z Zachodu. Ich charakterystyczna, błękitna elewacja drastycznie odcinała się od ceglanych familoków i szarego betonu.

Wyższy z budynków, liczący 97 metrów, był symbolem potęgi. Mieściła się tam centrala handlu zagranicznego – to stąd eksportowano polską stal. Były to najwyższe biurowce w regionie i dowód na to, że Katowice to nie tylko kopalnie, ale też międzynarodowy biznes.

Mieszkanie w chmurach

Jeszcze ciekawiej zrobiło się w budownictwie mieszkaniowym. Tu ambicje były równie wielkie, co chęć zerwania z monotonią. W Katowicach powstały dwa osiedla, które do dziś są absolutnymi ikonami.

Pierwsze to słynne „Kukurydze” na Osiedlu Tysiąclecia. Pięć potężnych, cylindrycznych wieżowców, które swoją nazwę zawdzięczają charakterystycznym, żółtym balkonom przypominającym kolby kukurydzy. Najwyższe z nich mają około 87 metrów i 27 kondygnacji. Inspiracją dla ich okrągłego kształtu były… wieżowce Marina City w Chicago. To był prawdziwy architektoniczny kosmos jak na lata 80.

Drugi symbol to Osiedle Roździeńskiego, pieszczotliwie nazywane gwiazdami. To siedem identycznych, 27-piętrowych kolosów (każdy po 81 metrów), zbudowanych na planie ośmioramiennej gwiazdy. Taki układ nie był przypadkowy – miał zapewnić każdemu mieszkaniu lepsze doświetlenie i ciekawszy widok niż w standardowym pudełku. Dziś ten las betonowych gwiazd robi piorunujące wrażenie.

Betonowa duma regionu

Ale to nie tylko Katowice. W Sosnowcu wyrosła słynna „Żyleta” – brutalistyczny gmach Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego (ok. 80 metrów), który do dziś dominuje nad miastem. W samych Katowicach powstał też „Ślizgowiec” (ok. 70 m), który swoją nazwę wziął od innowacyjnej metody budowy, gdzie szalunek „ślizgał się” w górę piętro po piętrze.

A co z Superjednostką? Choć nie jest najwyższa (ma „tylko” 17 pięter), to gigant w innej kategorii. To jeden z największych bloków w Polsce – długa na 187 metrów „maszyna do mieszkania” dla prawie 3 tysięcy ludzi. Sama w sobie jest pomnikiem tamtej epoki.

Choć dziś w Katowicach wyrosły nowe, szklane wieżowce, które pobiły rekordy wysokości, to właśnie te betonowe olbrzymy z czasów PRL-u mają w sobie najwięcej historii. To one są prawdziwym DNA śląskiego krajobrazu – świadectwem czasów, gdy mimo szarości, mierzono naprawdę wysoko.

Autor: Redakcja Radia EXPRESS FM

Oceń